czwartek, 10 kwietnia 2014

Podróżniczy dzień świra

W Olsztynie byliśmy 3 dni. I niestety tylko 3 dni, bo dostaliśmy ofertę nie do odrzucenia. Na zaproszenie naszej kochanej koleżanki- Angeliki, pochodzącej z Krakowa, postanowiliśmy jechać do Kołobrzegu. Do pokonania kilkaset kilometrów. Jechać pociągiem, busem, stopem? No właśnie, czym? Los po części wybrał za nas.

Akcja tego komediodramatu trwała jeden dzień. W jeden dzień dojedziesz do Paryża, Moskwy, Rzymu, do wielu miejsc na mapie Europy. W jeden dzień możesz polecieć samolotem na drugą półkulę. W jeden dzień możesz przejechać na rowerze dziesiątki kilometrów czy pociągiem na drugi koniec Ukrainy. My w jeden dzień .. jechaliśmy z Olsztyna do Kołobrzegu. I było świetnie!



[ETAP I] POCIĄG

Wczesna pora. W wakacje nie chce się wstawać o 7 rano. Ale pociągi nie jeżdżą jak chcą, ale jak muszą. I to jest ich główna wada. Przystosowaliśmy się i o 8 pędziliśmy z Olsztyna do Elbląga. Malwa spała, ja fotografowałem chleb zakupiony wcześniej. Po drodze jakieś wiochy z propagandowymi muralami i hasłami anty-TVN, anty-PREZYDENT, anty-POLICJA, anty-BLOKOWISKA, anty-FC MORĄG, anty-WSZYSTKO. No i rzecz jasna jeziorka po lewej, po prawej, w końcu jedziemy przez Warmię i Mazury, polski Cud Natury. ;)
Mówić, że Elbląg to piękne miasto to może za dużo. Ale powiedzieć, że wydaje się dość zadbany i estetyczny nie będzie kłamstwem. Fakt, że chyba lekko zapomniany, pomijany, ignorowany. Wiele się dzieje, widać zmiany. Zdarzyło mi się być tam drugi raz i swojej opinii nie zmieniłem. Elbląg ma świetną, klimatyczną nową starówkę, ma harmonię, sprawia wrażenie poukładanego, ma przede wszystkim perspektywy. Ogromny plus - sporo zieleni! Wracając do naszej podróży, w Elblągu mieliśmy przesiadeczkę. Do zagospodarowania półtorej godziny wolnego czasu, więc postanowiliśmy zjeść śniadanie. Rozłożyliśmy plandekę na zacienionym skwerku przed dworcem PKP. Strasznie nie lubię tych dzikich spojrzeń ludzi obserwujących takie zachowania. Trzeba przyznać, że u nas widok osób siedzących TAK PO PROSTU na czystym, zadbanym trawniku jest jeszcze przyjmowane jako czyn groteskowy. Wcześniej kupiony chleb, pasztet i pomidorek- dla nas okej. Pierwszy głód zaspokojony. Możemy jechać dalej! Na GDAŃSK!



[ETAP II] POCIĄG 

Elbląg z Malborkiem łączy droga krajowa numer 22. My podążyliśmy podobną trasą tyle, że w pociągu. Ten etap nie wniósł do naszej historii nic więcej prócz straconych nerwów. Cisza przed burzą.
Mianowicie, przemierzamy płaskie równiny Żuław Wiślanych (nietypowy widok, aż po horyzont ani jednego, choćby małego wzniesienia!), ucieszeni niezmiernie jaki to mamy piękny, słoneczny dzień, sprzyjający podróżowaniu, zadowoleni tym, że wszystko idzie po naszej myśli aż  tu nagle... MALBORK.
Dokładnie połowa drogi na linii Elbląg - Gdańsk. Cudowny, ceglany dworzec tuż po remoncie, jeden z piękniejszych w całej Polsce. Ale co z tego wszystkiego, jeżeli na stacji stoimy 10 minut, odjazd się opóźnia. Nic nas nie cieszy tym bardziej że w wagonie powoli robi się "westchnienie zimowego Polaka", znana wszystkim pasażerom PKP - sauna. Mija 20 minut, mija 30 minut. Ktoś z tłumu mówi, że trakcja kolejowa się zerwała. Świetnie. Odjazd odłożony na za 40 minut. Z nudów zwiedziłem wszystkie pociągi podjeżdżające na stacje. I wiecie co? Spółka Koleje Mazowieckie wymiata konkurencję! Zwrot akcji, patrzę, każdy wysiada z naszego pociągu, nie ogarnęliśmy sytuacji.

[ETAP III] SZYNOBUS

Okazało się, że PKP podstawi nam szynobus, który podwiezie nas na następną stację, a potem się zobaczy. Wciągnięci w rozwój wydarzeń nie mieliśmy nawet czasu denerwować się na niesforne wybryki naszych kochanych kolei państwowych, ale ewentualnie winę można zrzucić też na palące Słońce. Po krótkiej rozgrzewkowej, jak się zaraz okaże, walce moherowych babinek każdy pasażer w spokoju zajął swoje miejsce. Jechaliśmy dokładnie.. yy.. 15 minut?



[ETAP IV] BUS


Miła niespodzianka, nasz szynobus zatrzymał się na stacji kolejowej - Szymankowo. Nie mam większej pamięci do nazw miejscowości, tym bardziej tych, w których ilość mieszkańców nie przekracza ilości osób mieszkających w moim bloku, ale w tym wypadku zakodowanie było uzasadnione. Według założeń wysiedliśmy z naszego kolejowego transportera. Żegnaj szynobusie, witaj autobusie! Żart? Nie. Do jednego busa miała wejść całość ludzi z 10-wagonowego pociągu. Żart? Nie. No to mówię, co za wyjście, ładujemy się, nawet nie wiedząc gdzie jedziemy. W busie okazało się, że nie do Gdańska lecz do Tczewa. Żart? Nie. Ale w sumie, z tego ostatniego żartu to nawet się uradowałem. Nie wytrzymalibyśmy w tym peerelowskim, rozpadającym się gracie dłużej niż już i tak wytrzymaliśmy. Z bandą debili puszczających super, ekstra, hiper hip-hopową "muzę" na pół autobusu. Dziękuję za podwiezienie panie kierowco, było bardzo.. nie miło. I śmierdząco.



[ETAP V] POCIĄG

Mamy się wściekać? Chyba nie powinniśmy. Wiemy jakie przygody swoim pasażerom serwuje PKP i kupując bilet musimy być tego świadomi. Szczerze, to mimo tego wszystkiego do polskich kolei mamy pewną słabość i jesteśmy nastawieni raczej pozytywnie, w co może wiele osób nie uwierzyć. Są wady, są też zalety. Wśród tych drugich dla mnie na pierwszym miejscu bezsprzecznie stoi urok podróżowania pociągiem. I myślę, że to się nigdy nie zmieni. Oglądania świata zza szyby wagonu jest czymś wciągającym. Większość czasu podczas jazdy spędzam na gapieniu się, obserwacji tego co przemija za kolejką. Innym plusem jest to, że kolej po prostu dojedzie tam gdzie często nie ma innych połączeń transportowych. No i oczywiście cena. Czasami wychodzi taniej niż busy, autokary czy samochód.
Ale co w tczewskiej trawie piszczy? Ano, nic odkrywczego. Na peronie tamtejszego dworca PKP czekał już na nas kolejny pociąg. Spojrzałem z pogardą po czym dogoniłem Malwę i wsiadłem posłusznie do tego zła na stalowych kołach. Mam wrażenie, że sporo pasażerów zrezygnowało z dzisiejszych usług kolejowych, patrząc na to ile osób siedziało w pociągu jeszcze w Malborku a ile ich było w Tczewie. Nie dziwię się. Ale to nie mój problem. Wiem jedno - przetrwali najsilniejsi! Ważne, że Gdańsk coraz bliżej.

[ETAP VI] SKM

Godzina 14.40. Koniec naszej przygody z Polskimi Kolejami Państwowymi. Zawrotna prędkość wspomnianych środków transportu pozwoliła nam na pokonanie odcinka Olsztyn - Gdańsk w niecałe 7 godzin! Całkiem dobry wynik.. byłby gdybyśmy jechali z Krakowa. Ale jak to mówią - nie ma złych doświadczeń. Zmęczeni odsapnęliśmy moment na jednej z ławek dworcowych. Niestety nie mieliśmy chwili nawet na krótki spacer po gdańskiej starówce. Czas nas gonił. Co ciekawe, teraz gdy piszę ten tekst zastanawiam się jak to było, że w tamtym momencie żadne z nas nie wpadło na pomysł, że możemy nie dojechać do Kołobrzegu przed zmrokiem. Zastanawia mnie to ponieważ postanowiliśmy w dalszą drogę jechać AUTOSTOPEM. Ani ja, ani Malwa nie pomyśleliśmy chociaż przez sekundę o tym, że jest "już" godzina 15, a my chcemy się wydostać z Trójmiasta i jeszcze dotrzeć do celu przed zmrokiem. I to było w tym najwspanialsze. Poniósł nas wyjazd!
Tak jak napisałem, żeby jechać gdzieś dalej, należy najpierw wydostać się z prawie milionowej aglomeracji. Jeśli jesteś w Gdańsku najlepszym sposobem jest SKM (Szybka Kolej Miejska). Jest to świetne rozwiązane jeżeli chcesz poruszać się w miarę tanio i szybko pomiędzy miastami w tamtym regionie. SKM jeździ m.in z Gdańska do Wejherowa i to na tym połączeniu najbardziej nam zależało. Na szczęście kolejka działa jak naziemne metro, na wagoniki nie czekamy często dłużej niż 10 minut.
Kupiliśmy bilety, jak wzorowi obywatele, wsiedliśmy i już jechaliśmy na przód. Mieliśmy nadzieję, że tym razem trakcja kolejowa nie nawali ...



C.D.N...

3 komentarze: