czwartek, 26 czerwca 2014

Estonia w 14 punktach

 Od naszego wyjazdu do Estonii minęło już trochę czasu. Przejrzeliśmy zdjęcia, zaszufladkowaliśmy wspomnienia, doświadczenia włożyliśmy do kieszeni. Z tej niedługiej podróży przywieźliśmy wiele wiedzy o Estonii. O tej Estonii, o której niektórzy mówią, że przecież to posowiecki obóz Rosjan, że zacofanie, dzicz i drewniane domki. I ci niektórzy mogą mieć sporo racji w tym co mówią. Mimo to, warto zaznaczyć, że Estonia powyższymi faktami wcale nie odrzuca - wręcz przeciwnie - przyciąga. O tym, jaka jest Estonia widziana naszymi oczami, czym do siebie przekonuje, czym zadziwia, zaciekawia i czym zaprasza przeczytacie poniżej. Zapraszamy :)





1. [RMK]

 Nie bez powodu zaczynamy właśnie od RMK, bowiem chyba nic nie zaskoczyło nas tak pozytywnie w Estonii jak właśnie RMK. Ale co to jest? W pełnym brzmieniu
 RIIGIMETSA MAJANDAMISE KESKUS, czyli w wolnym tłumaczeniu Centrum Zarządzania Lasami Narodowymi. Są to punkty rozrzucone po całej Estonii przygotowane specjalnie dla turystów. Każdy z takich punktów umożliwia darmowe rozbicie namiotu w wyznaczonym miejscu. Do naszej dyspozycji są też miejsca na ogniska z rusztem, grille, pocięte drewno na opał, piła do cięcia, drewniane domki do spania, stoły, zadaszenia i inne. Prawie każdy z takich punktów jest wyznaczony nad jakąś wodą (rzeką, jeziorem, stawem) gdzie najczęściej woda jest zdatna do picia. Warto dowiedzieć się więcej na ten temat. Na dole znajdziecie nasz post odnośnie RMK- DREWNIANE DOMKI W ESTONII. 



2. [BEZLUDNA WYSPA]
 Powierzchnia Estonii to 45 tys. km kw. Gdybyśmy podzielili Polskę na 7 części, Estonia zajęłaby jedynie jedną z nich. Co w tym ciekawego? Nic. Dopóki nie spojrzymy na ilość ludności tego kraju. Jak podaje Wikipedia, w tym kraju jest około 1,3 mln osób (A jakie było moje niedowierzanie w tej kwestii!). Dla porównania w Warszawie żyje około 1,7 mln. Dodajmy fakt, że spora większość mieszka w największych skupiskach (Talin, Tartu, Parnawa, Narwa) oraz w mniejszych miasteczkach. To wszystko daje nam krajobraz Estonii. W dużej części jest po prostu bezludna. Kiedy przemierzaliśmy kilometry dróg, nie rzadko zdarzało się, że pośród rozległych pól czy lasów aż po horyzont nie było widać żadnych zabudowań.




3. [AUTOSTRADY, AUTOSTOP]
 W Estonii nie ma żadnej autostrady czy drogi ekspresowej, nic co można by było nazwać drogą szybkiego ruchu. Jeżeli nie ma takich dróg, to powód jest prosty, nie ma na nie zapotrzebowania. I to jest prawda. W Estonii ruch jest na prawdę znikomy. W stosunku do tego co widzimy w Polsce, na obwodnicach większych miast, czy w ich centrach, estoński ruch jest pestką. Z tego co zauważyliśmy największy występuje wokół samego Tallina w godzinach porannych i popołudniowych. Praca w stolicy skupia rzesze Estończyków. Powyższe informacje na pewno ucieszą autostopowiczów. Wiadomo, że na świecie panuje zasada - im mniej samochodów, tym większa szansa złapania stopa. I w Estonii sprawdza się to znakomicie. Dodając jeszcze uprzejmość Estończyków dostajemy idealny kraj do stopowania.




4. [CZYSTO I ŚWIEŻO] 
 W Estonii z powodu bardzo małej ilości fabryk, samochodów i innych rzeczy powodujących zanieczyszczenie, powietrze jest niesamowicie czyste. Olbrzymie, rzadko spotykane u nas krzaczaste porosty, możemy znaleźć na każdym drzewie, na ziemi, ścieżkach. Są one najlepszym wyznacznikiem czystości powietrza. Lasy są dzikie i nieodkryte. Pomiędzy drzewami rosną rośliny, których sami nigdy nie widzieliśmy, a ponad to na samym środku leśnej ścieżki można natknąć się na 20-centymetrowego jadalnego grzyba. Według jednej z francuskich gazet stolica Estonii - Talin jest kilkukrotnie czystszym miastem niż chociażby fińskie Helsinki.



5. [ESTOŃSKI CHILLOUT]
Ciężko o tym pisać, bo przecież nie spędziliśmy w Estonii miesiąca czy roku, ale już po tych kilkunastu dniach możemy stwierdzić, że życie tam na północy jest znacznie wolniejsze niż w Polsce. Nie widać tego wyścigu szczurów, ludzi biegających do pracy, do samochodu, autobusu. Ludzie są przemili, zawsze chętni do pomocy nawet jeśli jest między nami bariera językowa.

6. [PODZIAŁY]
Historia nigdy nie była dla Estończyków łaskawa. Niepodległość uzyskali dopiero w 1918 roku. Ponownie stracili ją na niemal pół wieku po II Wojnie Światowej. Dawne, silne wpływy rosyjskie w Estonii są nadal widoczne, albo raczej słyszalne, nawet na ulicach. Język i kultura rosyjska dominują na wschodzie kraju. Na przykład Narwa, leżąca przy granicy z Rosją, składa się jedynie w 4% z Estończyków. Będąc na miejscu dowiedzieliśmy się, że "Prawdziwa Estonia" to zachód kraju. Podział na bastion pro-rosyjski i bastion pro-estoński jest widoczny, przy czym nie spotkaliśmy się z mocno radykalnymi przekonaniami.


7. [JĘZYKI]
 Niestety dla nas, Słowian, język estoński jest całkowicie nie do rozszyfrowania. Jeżeli ktoś kiedyś był na Węgrzech lub w Finlandii to wie o czym mówię. Estońska mowa nie przypomina w żadnym stopniu języków germańskich, słowiańskich czy romańskich. Minimalne podobieństwa można zauważyć jedynie w konstrukcji wyrazów, są one często bardzo długie, podobnie jak w języku niemieckim. Do takich zapożyczeń przyczyniła się historia tych terenów. Języki ugrofińskie, bo właśnie do tej grupy należy Estoński, są bardzo specyficzne. Na całe szczęście młode pokolenie Estończyków świetnie mówi po angielsku, a starsze po rosyjsku co już w jakimś stopniu ułatwia nam komunikację.



8. [DREWNIANA ESTONIA]
 Tak jak wspomniane zostało już we wstępie, Estonia to kraj drewnianych domków. To fakt. Zabudowa, podobna do tej spotykanej w Finlandii, jest bardzo widoczna także u południowego sąsiada. Bogactwo okolicznych lasów, tani surowiec, historia - to wszystko wpłynęło na dzisiejszy obraz Estonii. Z miast, w których gościliśmy, jedynie Talin wyróżniała stosunkowo nowoczesna zabudowa, a na obrzeżach stały socjalistyczne bloki. W większości miejscowości dominuje naturalna zabudowa. I warto zaznaczyć, że drewniane domy, szkoły, budynki użyteczności publicznej to nie tylko zabytkowe egzemplarze. Podczas naszego pobytu nie raz widzieliśmy nowo powstające, drewniane konstrukcje. Kolorowe płotki zdobią niemal większość estońskich domów.



9. [SŁOŃCE]
 Nie od dziś wiadomo, że jak magnes turystów przyciągają promienie słoneczne. Jeżeli należysz do nich to w Estonii poczujesz się jak ryba w wodzie. Otóż, przechodząc do konkretów, z racji swojego północnego położenia w państwie tym wraz z czerwcowym przesileniem letnim dochodzi do sytuacji, kiedy tarcza słoneczna ledwo chowa się za horyzontem. W praktyce wygląda to tak, że Słońce zachodzi po prostu bardzo późno i wstaje stosunkowo wcześnie. Na własnej skórze przekonaliśmy się o tym zjawisku. Na przykład pojęcie "ciemności" jaką my znamy, praktycznie tam nie występowało podczas naszego pobytu. O godzinie 24 panował jedynie półmrok, odpowiednik naszej godziny 20. Oczywiście pamiętajmy, że zimą działa to odwrotnie, hegemonem na niebie staje się wtedy Księżyc.


10. [POGODA POGODĄ]
 W Estonii, ze względu na jej położenie geograficzne, ciężko powiedzieć jaka będzie pogoda. Budząc się rano i widząc piękne słońce musimy być przygotowani na ewentualność wielkiego oberwania chmury. Dzieje się tak ze względu na morze otaczające Estonię od północy i zachodu. Poniżej możecie zobaczyć migawkę z trwającej 5 godzin burzy, która skutecznie pokrzyżowała nam plany. Na pół dnia zostaliśmy uwięzieni w środku lasu na jednym z RMK (czyt. wyżej).



11. [NA KÓŁKACH]
 Rowery, BMX-y, wrotki, rolki, deski. Tak, tak, to wszystko w Estonii jest bardzo popularne. Lecz na pierwszym miejscu pozostaje chyba... hulajnoga. Dlaczego? Czy to w Tallinie, czy w Parnawie (Parnaü) widzieliśmy wiele młodych osób korzystających z tego środka transportu. Także na skateparku nie zabrakło hulajnóg. W Estonii kultura rowerowa wydaje się bardzo mocno rozwinięta. Przemawia za tym na przykład długa na kilkanaście kilometrów ścieżka biegnąca od miasta do miasta. Będąc w Rakvere zostaliśmy zaskoczeni przez liczącą kilkuset rowerzystów grupę świętującą na dwóch kółkach Dni tego miasta.



12. [JEDZENIE]
 W sklepach znajdziemy bardzo dużo polskich produktów (Polska po estońsku to Poola). Od warzyw, przez owoce, jogurty, serki, napoje, słodycze. Estonia ze względu na swoją małą powierzchnię i dużą lesistość nie produkuje wielu rzeczy. Import przewyższa eksport. Dominujące są przemysł drzewny i rybny. Będąc w sklepie możemy zauważyć bardzo dużo produktów importowanych z całej Europy. Nie skreśla to jednak całkowicie estońskich wyrobów! Będąc na północy trzeba spróbować popularnego, pysznego kwasu chlebowego, lodów w każdym możliwym smaku, ryb i wielu innych, o których napisaliśmy także osobny post. Link na dole. 



13. [ESTONIA REKLAMUJE SIĘ SAMA] 
 W Estonii nie ma billboardów reklamowych. Patrząc na to co dzieje się w Polsce , pewnie znajdą się tacy, którzy w to nie uwierzą. Oprócz jakiś szczególnych, pojedynczych przypadków w miastach nie ma olbrzymich banerów reklamowych. Nawet jeżeli w przestrzeni są jakiekolwiek zapraszacze, polecacze itp, to są one raczej neutralne, nie krzykliwe. Zainteresowani całą sprawą, zapytaliśmy nawet jednej Estonki o brak tego całego bałaganu. Dowiedzieliśmy się, że kwestię reklam ograniczają dość surowe ustawy. Może coś podobnego przydałoby się i w naszej, zaśmieconej Polsce? Tak więc, podsumowując, brak reklam = możliwość oglądania krajobrazu Estonii.



14. [UWAGA ŁOŚ!]
 Co prawda w Polsce też możemy ujrzeć czasem taki oto znak jak poniżej, ale na pewno nie z taką częstotliwością. W Estonii znak "Uwaga na łosie" jest bardzo łatwy do wypatrzenia. Niestety zwierzę na nim widniejące już nie. Łosie są bardzo płochliwymi stworzeniami, raczej unikają człowieka. Będąc wśród drzew nie raz rozglądaliśmy się wokół w poszukiwania ulubionego zwierzątka Malwy, lecz niestety bez pozytywnych skutków. Aby wypatrzeć te czteronożne ssaki trzeba się wykazać nie lada determinacją, cierpliwością, a przede wszystkim potrzeba ogromnego szczęścia. "Polowanie" na łosia - może to jeden z powodów dla których jeszcze wrócimy do Estonii? Bo wrócić chcemy, to wiemy na pewno. 



Przeczytaj także pozostałe posty o Estonii:

DREWNIANE DOMKI W ESTONII. CZYLI O NAJWIĘKSZYM ESTOŃSKIM ZASKOCZENIU 
OD ŁOSIA DO ŁOSOSIA. CZYLI O ESTOŃSKIM JEDZENIU FOTORELACJA: ESTONIA

13 komentarzy:

  1. świetny post, polecę znajomym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne,jakie następne plany macie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, na przełomie lipca/sierpnia Europa Zachodnia, we wrześniu krótka wycieczka na Bałkany i w Beskid. Ale wiadomo, plany, planami, a może się wiele pozmieniać. Tak jak to było z naszym wyjazdem na Białoruś, z którego nie wiele wyszło. Wszystko na bieżąco na naszym fanpage'u facebook'owym :)

      Usuń
  3. krótka czyli taka jak do Estoni tylko 10 dni:-(

    OdpowiedzUsuń
  4. ja myślałem o Lizbonie

    OdpowiedzUsuń
  5. a Białoruś to padaczkowy kraj nie ma czego żałować

    OdpowiedzUsuń
  6. jaką kwotą zamkneliście estonie?

    OdpowiedzUsuń
  7. do 100 euro da rade?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciężko powiedzieć, nie prowadziliśmy aż tak dokładnych wyliczeń, ale jakby się dłużej zastanowić to na moje oko będzie to około 200-250 zł na osobę, czyli około 60-70 Euro. Oczywiście mowa o całej wyprawie, a nie tylko o Estonii, jej trasa tutaj:
      https://www.facebook.com/photo.php?fbid=854218524606205&set=a.802627219765336.1073741828.794432203918171&type=1&theater ;)

      Usuń
    2. ogólnie patrząc, to w Estonii nie jest wcale aż tak bardzo drogo, przeliczając to nawet na złotówki. Ludzie tam zarabiają bardzo mało w stosunku do cen chociażby żywności. Wiele produktów jest czasami tańszych od tych u nas nawet po przeliczeniu na złotówki.

      Usuń
  8. Świetny post! Czytając go, uświadomiłam sobie, że podczas naszego pobytu w Estonii widzieliśmy niewiele.. ;) Postrzegam Estonię z perspektywy stolicy - która jest bardzo nowoczesna i zachodnia. Ale to bardzo ciekawe przeczytać tu o innych jej obliczach... ;)

    Oj tak, z tą zmienną pogodą to święta prawda.
    I totalnie rewelacyjny jest brak bilbordów zarówno w Estonii, jak i na Litwie czy Łotwie... Jeszcze bardziej niż na codzień raziły w oczy te polskie wszędobylskie reklamy po powrocie stamtąd.

    Za to nie zgodzę się z komentarzem Anonima powyżej. Białoruś jest ciekawym krajem! Warto odwiedzić i tych naszych wschodnich sąsiadów. Taka podróż może dać sporo przemyśleń... My byliśmy, a relacja nasza jest taka: http://fotografia-prania.blogspot.com/search/label/Bia%C5%82oru%C5%9B ;)

    Chętnie zajrzę jeszcze nie raz na Waszego bloga.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo tak, z tymi reklamami święta prawda.. niestety. Ale oprócz prawa na pewno dużą rolę w wizerunku Polski reklamowej jest po prostu mentalność.

      Usuń
  9. Niesamowita relacja z pięknej wycieczki.

    OdpowiedzUsuń